Witamy,

Wpis za wpisem leci bo jak zwykle – a nuz za kilka dni nie bedzie internetu i co wtedy? Jak Wy kochani Czyterlnicy zadni naszych przygod wytrzymacie bez porcji informacji od nas :))) Zart sie udal a teraz do wpisu!

Praga nie chciala nas puscic i po krotkich przebojach dotarlismy do Ceskich Budejovic. I tu przywitala nas od razu Dana – nasza gospodyni w tym miescie! Przemila, sympatyczna i supergoscinna Pani! Po kilku herbatach okazalo sie ze swego czasu tez sporo jezdzila a co najbardziej nas wzruszyla to jej kilkumiesieczan podroz po Alasce oraz tydzien w calkowitej dziczy (in to the wild – amatorstwo!!.

No ale co u nas?? Poza tym ze fajnie mieszkamy i rozmawiamy z Dana to zwiedzilismy dwa pobliskie zamki: Ceski Krumlov i Hluboka. Na pierwszy ogien poszla Hluboka. Jest to bajkowy palacyk (w sumie zamek ale przerobiony w XIX w.). Wita nas moze niezbyt sympatycznie tzn glowa Turka z ktorej ptak wyjada mozg ale potem jest juz tylko lepiej!

 

Ogrody Hluboki sa cudowne! Jak i caly zamek. Z tym niedosytem idziemy dalej… (liczymy ze ktos poslucha nas po powrocie….)

 

Teraz Ceski Krumlov – krotko i na temat. Zabytek niemal klasy “zero”. Drugio co do wielkosci w Czechach zamek. Nietypowy bo podlozny i polaczony z miasteczkiem nie tylko mostami ale i… krytymi przejsciami nad budynkami – opiszemy jak wrocimy! I my tu bylismy, parka w rochliku jedlismy a takze (niestety) cola (nie kofola) popijalismy…

Ale moze cos o samych Ceskich Budejovicach?? Miasto slynie z 2 rzeczy – pieknej starowki i oczywiscie… slynnego na caly swiat.,… CZESKIEGO (nie jak niektorzy sadza niemieckiego) browaru. Na pierwszy ogien poszla starowka. Piekna i przede wszystkim nie zatloczona! Co za ulga po Pradze! Cudonie przestrzennie – fajne male knajpki i my przechadzajacy sie tu i tam zerkajac w zakamarki budejovickich uliczek. Bomba!

 

A na koniec wisienka. Browar Budweiser!! I to jest juz petarda! Wycieczka po autentycznym dzialajacym, swiatowym browarze! I to w trakcie godzin pracy! Mila pani wytlumaczyla nam proces produkcji. Zobaczylismy kadzie przedfermentacje (do “zupy” jeczmiennej), 2 silosy do fermentacji i piwnice, gdzie piwo juz lezakuje. W trakcie oczywiscie skosztowalismy piwa jeszcze przed filtracja i pasteryzacja prosto z beczki. Piwo bylo z kwietnia, jasne i 12 stopnia (ok 5 procent alko). Super, extra polecamy! Potem juz fabryka gdzie piwo laduje w butelkach i dalej to juz na ciezarowki i w swiat! Nie ma to jak zobaczyc, POWACHAC, dotknac i popic. Duzo by o tym pisac a czas zaraz siadac do obiadu!

To na razie tyle! Niedlugo ruszamy juz do Austrii. Nie mamy sprecyzowanych planow. Moze zwiedzimy najpierw pare miasteczek moze dojedziemy od razu w gory… Kto wie?!

Do nastepnego!
Seba i Kasia