Hej!
Portugalia nie przestaje nas zachwycac. Mimo częściowej niepogody, chłodu i przelotnych opadów zakochujemy się w tym kraju coraz bardziej. Myśleliśmy, że kościół tu – kościół tam – to wszedzie to samo. A jednak… Przez ostatnie dni zwiedziliśmy kilka średniowiecznych, gotyckich budowli. Każda inna, każda ze swoim klimatem i historia. Od zamków, przez klasztory i katedry. Jesteśmy zachwyceni! Na każdym kroku jest tu coś ciekawego i w wartego obejrzenia! Ale kolei…
Leira – podejscie drugie. Pierwsze to była szybka zupa i wizyta w informacji turystycznej. Reszta była deszczem. Tym razem wybraliśmy się na spacer piękna ścieżka wzdłuż rzeki…
Wdrapaliśmy się na zamkowe wzgórze. I tradycyjnie dotknęliśmy historii. Jerzyk nie wytrzymał napięcia i spał na tacie na barana. Jednak jest to forma przetrwalnikowa 😉
I tu stwierdzamy że obiecujemy już nie zanudzać wiecej zdjęciami! Może tylko osobiście po powrocie. Dużo się dzieje i mnóstwo dobrych wrażeń nam towarzyszy. Choćby wizyta w muzeum filmu/animacji. Witał nas taki oto projektor z lat ’40…
W sumie ciekaw ale troche jakby smutny… Za to kolejna sala nadrobiła pierwsze wrażenie. A Jerzyk zgłębiał tajniki optyki na niejednej maszynie…
A na koniec Leira zafundowała nam wóz strażacki – czy dzień mógłby być piękniejszy??
Zapuściliśmy się nad ocean do miasteczka Nazare… Jego dumnym symbolem niech zostanie ta oto rzeźba wspolczesna.
Przedstawia ona wszystko co tutaj najważniejsze. Człowieka – wiadomo miasto ludzi ;-); jelenia – zwierzę związane z legendą o powstaniu tej miejscowości i małym cudzie i na koniec surfera – albowiem jest to jedna z najlepszych miejscówek do Surfowania przez duże “S”. Proponuje obejrzeć filmiki na youtubie choćby ten: bigest waves ever surfed. Gdy my byliśmy było wietrzenie ale bez rekordów.
Ale dotknęliśmy surferskiej historii tego miejsca…
I dochodzimy do miejsc które opisywaliśmy enigmatycznie na początku. Średniowiecze, gotyk, XII wiek itp. Słowem – bajka, dotyk historii i ciarki na plecach… Tym razem jesteśmy w Alcobace. Nie będziemy zanudzać cysterskim klasztorem przecież, no nie?
Z kilkunastometrowym kominem…
… I takich smaczków jest więcej – ale musimy coś przecież zostawić na opowieści “po powrocie”. Ale wrażenie jest ogromne!
A’ propos smaczków – nie mogę się oprzeć chęci pokazania “klatki schodowej” w naszym lokum – spaliśmy na górze a na dole (trzeba bylo zejsc schodami i minąć schody by tam sie dostac) jest kuchnia i salonik.
W tzw. międzyczasie podziwialiśmy portugalska wieś wesoła ze starej drogi rzymskiej przerobionej teraz na ecopiste – czyli na krajoznawczy szlak pieszo-rowerowy.
Dzisiaj ( a właściwie już wczoraj) był dzień drogi do Evory. Zatrzymaliśmy się po drodze w Santarem – mieście ze starymi, mauryjskimi murami i pięknym widokiem.
I tak w skrócie prezentowały się nasze ostatnie dni . Teraz idziemy spać w evorskiej kamienicy…
Dobranoc!