Hej!
Kolejna krótka podróż z dwójką maluchów! Trochę jesteśmy zaaferowani – sporo się dzieje – tzn. starszy się bawi a młodszy za wszelką cenę chce pierwszego doganiać więc produkuje zęby, wstaje gdzie tylko się da i marudzi nie ogarnia szybko przemieszczającego się brata. My to trzymamy w ryzach, stąd dopiero po ponad tygodniu znajdujemy czas na pisanie.
Zaczęło się od lotu…
Po przylocie poczuliśmy się jak za dawnych stopowych lat , wyczekując we czwórkę na autobus z tobołkami przy drodze. No może rodzaj tobołków się zmienił…
Za to co i rusz jakiś kościół czy to grekokatolicki, katolicki, baptystów czy innych -ów.
Po licznych przesiadkach i krótkim pobycie na plaży w Larnace dotarliśmy do Kirenii – tureckiego Sopotu na północnej części wyspy. Siedliśmy tu coś ponad tydzień. Cóż dodać? Troche zwiedzaliśmy, bawiliśmy się na placach zabaw, szukaliśmy pirackich statków oraz wieczorami gdy 2 małe Bąki zasnęły oglądaliśmy zaległe filmy na Netflix i HBO…
Poważnie, streszczamy wpis bo dziś padamy już z nóg a chcemy by choć trochę zdjęć z minimalnym komentarzem umieścić na blogu 🙂 choćby takie z Jerzykiem budującym pociąg z piasku…
Czy portem Kirenii
Pięknym klasztorem położnym na wzgórzach obok
Przerwa na pide i lahmacune
I wizytę w Lefkosi…
Podsumowując – jest ładnie, smacznie i ciekawie. Jutro na być ładnie, deszczowo my przenosimy się na pare dni do Magusy – czyli tureckiej Famagusty 🙂 Pozdrawiamy!!