Wcześniej pisaliśmy o Tajlandii. Teraz przyszedł czas na Laos, w którym spędziliśmy 8 dni. Czemu tak krótko? Chyba przez ograniczony czas i trochę zepsutą pogodę – sami Laotańczycy twierdzili, że aż taaaaaaak zimno i nieprzyjemnie dawno nie mieli – i nie da się tak żyć (było deszczowo, pochmurnie, wietrznie i tylko 15 stopni). My przeżyliśmy – w końcu taka nasza jesień…
Kiedy jechać
Poza sezonem turystycznym tzn. na wiosnę lub jesienią. Ominiemy wtedy tłumy “lonliplanetowców” i może uda się poczuć laotańską otwartość i gościnność.
Przejścia graniczne/Wizy
Przepłynęliśmy na drugi brzeg Mekongu Z Tajlandii (Chiang Khong) do Laosu (Ban Houayxay). A dalej można udać się łódką Mekongiem lub autobusem do Luang Prabang. Drugim przejściem Vientin – Udon Thani (Tajlandia) przejechaliśmy autobusem. Są też inne przejścia ale z tych korzystaliśmy. Mieliśmy w planach Wietnam ale wiza do tego kraju nas przerosła. Wiza do Laosu kosztowała 900 THB/os (30 dolarów) – 30 dniowa, jednokrotnego wjazdu.
Zdrowie
Dla osób czytających wpis o Tajlandii nic nowego – Laos leży w tej samej “chorobowej” strefie co Tajlandia (chyba z większą ilością przypadków wścieklizny – ale bez dramatu!).
Szczepienia nie są wymagane ale zalecane. O listę przydatnych szczepionek można zapytać w centrach szczepień. W Warszawie polecamy Centrum chorób zakaźnych lub droższe centrum szczepień .
W niektórych rejonach Laosu występuje malaria i zalecana jest profilaktyka. O szczegóły najlepiej dowiadywać się w Szpitalu zakaźnym (link wyżej). My braliśmy lariam (wyprawa ponad 3 miesięczna) – i wbrew obiegowym opiniom nie towarzyszyły nam żadne skutki uboczne w postaci omamów, stanów lękowych czy depresji. Jednak by dobrać odpowiedni środek należy udać się do lekarza. Lariam w większych ilościach (na dłuższe wyprawy) polecam kupić w Czechach – w Polsce lek jest dostępny tylko na specjalne zamówienie, przy poświadczeniu z NFZ i bardzo drogi. U naszych sąsiadów od ręki i taniej. Oczywiście obowiązkowo coś na komary z DEETem lub coś naturalnego (z trawą cytrynową) – zwykle działa.
Uważać należy (jak chyba w całej Azji południowo-wschodniej) na wszechobecne bezpańskie psy. Nam się nic nie przydarzyło ale słyszy się o wypadkach pokąsania.
UWAGA NIEWYBUCHY – stąpanie po dzikich ostępach Laosu wiąże się z dużym ryzykiem! Pamiętajcie o tym – Laos jest najbardziej “zbombardowanym” krajem świata i wiele miejsc nie została odminowana/sprawdzona. Okolice miast są bezpieczne ale oddalone łąki (bez bydła) czy lasy mogą skrywać niebezpieczeństwo! Spytajcie się w lokalnym urzędzie, hostelu czy dany obszar jest względnie bezpieczny.
Ceny i waluta
Walutą Laosu jest laotański kip (LAK). Podczas naszego pobytu 1zł kosztował ok 2,500 LAK. Waluta jest stosowana w całym kraju a płacenie w innej walucie (np. dolar czy euro) nie jest rozpowszechnione (choć zapewne możliwe). W miejscowościach przygranicznych i turystycznych można płacić w tajskich batach (THB).
Przykładowe ceny (średnio):
* nocleg dla dwóch osób (tani hostel z wiatrakiem, trzeba się targować) – 40 000 LAK (ok. 16 zł)
* lokalna zupa ze straganu (duża, z nudlami i sałatką) – 10 000 LAK (ok. 4 zł)
* duża lokalna kanapka ze straganu – 10 000 LAK (ok. 4 zł)
* “pączek” z bananem – 500 LAK (ok. 0,2 zł)
* szejk – 5 000 LAK (ok. 2 zł)
* Pepsi 0,5l – 5000 LAK
* woda (1,5 l.) 10 – 15 THB
* kawa w knajpie – 40 THB
* internet (1 godz) – 6000 – 12000 LAK (od ok 2,4 zł do 4,8 zł)
* pranie – 10 000 LAK (ok. 4 zł) za kilogram
* tuk-tuk – ok. 15 000 – 20 000 (ok. 3 – 4 zł) za umiarkowane odległości w mieście (zwykle dojazd do/z dworca)
Telekomunikacja
Kafejki internetowe są dostępne niemal w każdym mieście. Problemem może być szybkość połączenia (często starczą tylko na sprawdzenia maila) oraz ich stopień zawirusowania. Nieopatrzenie zniszczyły mi zawartość fotograficzną jednej karty gdy to skorzystałem z przejściówki zamiast użyć kabla i aparatu (polecam tą formę! – po zablokowaniu karty praktycznie zerowa szansa na uszkodzenia!). Na terenie Laosu korzystaliśmy z komórki na karcie tajskiej.
Transport w Laosie
Łódki – spływ Mekongiem to jedna z największych turystycznych atrakcji. Między Ban Houayxay (po tajskiej stronie Chiang Khong) a Luang Prabang. Płynie się dwa dni (koszt 800 THB/os) po drodze konieczne jest wykupienie noclegu w jednej z wiosek (po targach 50tys LAK = 20zł), która jest praktycznie nastawiona TYLKO na dawanie noclegu turystom podczas takich rejsów. Piękne widoki ale gwarna atmosfera turystyczna i w ogóle otoczka nie są najszczęśliwsze.
Autobusy – świetny sposób transportu. Drogi w Laosie przypominają te z filmów o Ameryce Południowej. Wąskie, kręte i na skraju przepaści. Porządna jazda! Tylko niektóre drogi w okolicach Vientine są już porządne i proste. Jadąc jednak wgłąb kraju należy liczyć się z niegodnościami podróży. Odległości nie liczy się tu na kilometry a godziny jazdy. Wyróżnione są dwa rodzaje autobusów lokalne i dalekobieżne. Te pierwsze o standardzie naszych autosanów (lub gorzej) ale co najważniejsze ze sprawnymi hamulcami. Autobusy dalekobieżne przypominają te tajskie: nowe, świetnie utrzymane z klimatyzacją i stety/niestety TV z karaoke.
Autobus lokalnyKrótkie rady praktyczne
Nie bierzcie pokoi z klimatyzacją – lepiej z wiatrakiem (fan) – w ten sposób szybciej przyzwyczaicie się do upałów i wilgotności powietrza. Łatwiej będzie zwiedzać i poruszać się tańszymi środkami transportu.
Repelenty na komary i inne owady – dostępne różne rodzaje “naturalne” (z trawą cytrynową) i z DEETem. Te pierwsze potrafią być skuteczne i miło pachną (a dodatkowo są tańsze)
Targujcie się – banał w Azji ale wart przypomnienia – poza sezonem często w małych hostelach (przy dłuższym niż jednonocnym pobycie) można coś stargować.
Nie odwiedzajcie tylko tzw. TOPu. Pospacerujcie po okolicach i pojedźcie gdzieś wgłąb kraju.
Polecane miejsca z informacjami praktycznymi
– Luang Prabang – legendarne zaspane miasto. Pełne kolonialnego wdzięku ale (w niektórych miejscach) i turystów. Zdecydowanie warto zobaczyć (i ewentualnei uciec :)). Świetna baza wypadowa wgłąb Laosu. Polecamy wpis na bieżąco z podróży: Tydzień w Laosie.
– Phonsavan – miasto w pobliżu równiny dzbanów. Wokół dziewicze zaminowane tereny, wspaniali ludzie tanio cicho spokojnie bez teatrzyków “pod zachodnich turystów”. Polecamy!
– Vientiane – senna stolica. Parę zabytków i miła, spokojna atmosfera postkolonialnego miasteczka. Warto zobaczyć, pobyć i lecieć dalej.
Co nas zadziwiło
Po Tajlandii zdziwień mniej (bo kilka by się powtórzyło) ale zawsze coś:
* krowy kąpiące się na plaży (nad Mekongiem)
* trzepanie ściery w busie
* komercjalizacja niektórych miejsc
* ryż z jajkiem na patyku
* zupa bardziej popularna niż ryż
* pieczywo (kanapki) jako normalne jedzenie! (widać wpływ kolonizatorów)
* wszechobecny drób – nawet w miastach
Jeśli macie jakieś pytania piszcie na sebka.pl(malpa)gmail.com
Pozdrawiam,
Seba
Przygotowanie tej strony i przewodników zajęło nam trochę czasu i wymagało litrów kawy 🙂
Jeśli uznasz, że wart było nie wahaj się postawić nam kawę przez PAYPAL-a
[paypal-donation]
[paypal-donation]