Hej,
To kolejny wpis zaniedbany z zeszłego roku 🙂 Wrażenia po kilku miesiącach.
W 2024 czuliśmy, że jesteśmy gotowi na trekkingowe wyzwania 🙂 Nie od razu Alpy, Himalaje! Nasz Szlak Orlich Gniazd! Kryteria były proste: w miarę blisko (gdyby coś się stało), oznakowanie (wiadomo), możliwość zwiedzania po drodze fajnych miejsc i spanie pod namiotem. No i by szlak nie końćzył się po kilku dniach… Warunki spełnione! Plan: zaczynamy w Krakowie i kierunek Częstochowa! Bez ciśnienia (mamy namiot! 😉 ) na dniowe przejścia, z przerwami na zamki i inne atrakcje. Męska wyprawa! 🙂
Ruszamy z Dworca!

Każdy ma swój plecak – i oczywiście potrzebne w nim rzeczy jak prowiant czy woda 🙂

Zaczynamy!

Pierwszy dzień to piękna pogoda, krajobrazy i nieśpieszne dojście do zamku, który nawet nie jest wymieniany na szlaku. Całkowicie dziki, trochę na uboczy (właśnie trzeba było odjeść ze szlaku – to wada). Plan był taki by spać koło niego a potem w jeden dzień przejść Ojcowski Park Narodowy. Wiadomo – dziki nocleg tam mógłby skończyć się mandatem 🙁

Parę razy szlak nas wyprowadzał w pole…

Aż w końcu doszliśmy! Miejscówka obok ruin i strumyczka… Wszystko na miejscu! No i zabawa 🙂

Następnego dnia – Ojcowski Park Narodowy! Dużo osób, ciepło i lekkie ciśnienie że musimy przejść całość – a chcieliśmy przecież też chill-outować !! 🙂




Tym razem po trudach całodniowej wycieczki spaliśmy na polecanym polu namiotowym. Plusy: schabowy dla Janka 🙂 a także towarzystwo do gry w piłkę. Regeneracja sił u chłopaków jest niesamowita!


Spaliśmy tuż obok jednych z największych atrakcji okolicy. Maczugi Herkulesa i Zamku w Pieskowej Skale. Obie atrakcje cudowne i wspaniałe! Zamek robi ogromne wrażenia! Byliśmy pierwsi i zwiedzaliśmy nieśpiesznie całość. POLECAMY!





Oczywiście ubytki kaloryczne codziennego wysiłku musiałby być uzupełniane zbilansowaną dietą bogatą także w kalorie (zwłaszcza przy takim wysiłku) 🙂

A dalej droga przed nami wzywa:

Dzień skończył nam się ciekawie… Na początku widoczne w oddali chmury dopadły nas po południu. Niestety byliśmy w okolicach wiosek bez campingu czy szans noclegu na dziko… największe oberwanie chmury przeżyliśmy pod otwartym garażem

Potem przebijaliśmy się przez łąki, pola i … na szczeście trafiliśmy na przesympatyczną super uczynną rodzinę! Spytaliśmy tylko o to czy możemy rozbić się przy ich ogrodzeniu a oni: zaprosili nas na teren, nakarmili, pozwolili się chłopakom bawić i generalnie wsparli “czym chata bogata”. Serce rośnie! DZIĘKUJEMY RAZ JESZCZE!



Wyspaliśmy i zjedliśmy wspólne śniadanie… i na szlak! Jeszcze parę dni chodziliśmy 🙂 Na szczęście już przy dobrej pogodzie!

z owocami lasu na deser 🙂


i kolejnymi zamkami…


I nocami w ciszy i spokoju z zupką chińską na kolację 😛

a pożywną kaszką na śniadanie

I w drogę!

No ale trzeba się też myć 🙂 No mamy tu kąpieliska na miarę mazur 🙂


Po drodze mijamy nie tylko zamki.


Trafić się mogą także .. okopy z I Wojny Światowej…


Dalsze ścieżki to już trochę więcej lasów i górek niż otwartej przestrzeni …

Troszkę się w lesie pogubiliśmy … Zwalić winę możemy na takie przypadki…

Ale tym razem to tata skręcił o jedną ścieżkę za daleko ;D Ale za to dziś nocleg luksusowo – z własną zadaszoną restauracją 🙂


I znów ruszamy dalej…







Wszystko co dobre musi się niestety skończyć… Jerzyka tak rozbolał brzuch (chyba po papierówkach), że prawie dzowniliśy na 112. Biedak nie mógł iść i zwijał się z bólu. Nospa i ibum nie pomagały 🙁 Zatem zadzwoniliśmy rescue team w postaci Kasi i wróciliśmy do domu… Po drodze mając w tyle głowy zjazd do szpitala.
Ale cała przygoda była MEGA! Super, ekstra, niesamowita! Na szlaku (poza Ojcowskim PN) pustki, ludzie przemili (ile myśmy razy prosili o wodę 🙂 ) dzieci nie do zdarcia! Uśmiech, słońce i przygoda! Idealny trek po malowniczej Jurze Krakowsko – Częstochowskiej!
