czyli jak my nie lubimy sumatrzanskich miast i przewodnika Lonely Planet 😛

Witamy!

Dzis pewnie przedostatni wpis.. Czas leci szybko i teraz to wiecej refleksji niz zwiedzania. Znalezlismy sie w miescie absolutnie “highlight” i “top” w sumatrzanskim repertuarze. Mialo zachwycic nas widokami od samego wysiascia z autobusu! I latwo sie domyslec, delikatnie mowiac, nas “nie oczarowalo”. Innymi slowy jest brzydkie! Widokow brak. Za to nieuzasadnienie wysokie ceny hosteli (zmowa jakas czy co) przepelnily czary goryczy!

IMGP2128.jpg

Kazde miasto da sie osowic. Gdy sie okazalo, ze “topowa” trasa wycieczkowa okazala sie niewypalem nasza uwage przykul targ, okoliczne sklepy i budki z jedzeniem. I tak costam udalo sie kupic a myslami wybiegamy w strone pamiatkowego szalenstwa ktore apogeum osiagnie w Dzakarcie. Udalo sie tez znalezc nowy smak: tanie (1000Rp) ciastka marchewkowe w ostrym sosie! MNIAM! A ulubionym zajeciem Kasi stalo sie wpadanie w zachwyt nad naszymi zakupami… Wpuscic kobiete do sklepu!

Dorozki czekajace na klientow przy targu
IMGP2073.jpg

Wpis okazal sie zatem nietypowy – wiecej narzekania – mniej zachwytow ale takie jest to miasto! Nie polecamy! Nastepny przystanek to juz Dzakarta (30 godzin autobusem – eh te sumatrzanskie drogi) a tam “expres zwiedzanie” i “papa” dla Azji poldudniowo-wschodniej

Pozdrawiamy,
Seba i Kasia

W Bukittingi malpy (i niedzwiedzie) cwicza joge!
IMGP2126.jpg