Będziemy meldować się tutaj coraz rzadziej. Dlaczego? Przyszedł czas na odpoczynek i zostajemy 2 tygodnie na jednej z rajskich wysp – Ko Phangan. Czeka nas trochę wakacji głównie na plaży, nurkuwanie czy zwiedzanie wyspy na skuterze. Ale piszę o tym co teraz – a powinienem o tym co było.
Pociąg 1.
Każdemu polecam podróż 3=cią klasą w krajach takich jak Tajlandia czy Indie. I tak było tym razem. Pojechaliśmy do Hua Hin pociągiem. Byliśmy zachwyceni! Wszyscy. (Dzieci zwłaszcza).





Przygody też po drodze były. Trafiliśmy na powódź. Przedzieraliśmy się pociągiem przez rwący strumień ciągnący się przez kilkaset metrów. Takich brodów mieliśmy kilka. Stąd spóźnienie do Hua Hin i nasze błądzenie po mieście :-)

Hua Hin
Na kolację poszliśmy na jeden z nocnych marketów. Głośny, smaczny z muzyką na żywo.



Kolejne dni to już główne atrakcje miasta. Piękna, długa plaża i chillout. Nie obyło się bez oparzeń i obtarć po skakaniu ze skał. No ale było rewelacyjnie. Spokojnie, słonecznie, moze tylko czasem zbyt… słonecznie





Wat Khao Takiap
Może chłopaki nie koniecznie lubią świątynie a Kasia małpy ale wybraliśmy się do Świątyni na wzgórzu. Kasia z Jerzykiem zawrócili po spotkaniu z pierwszymi małpami. Ja z Jankiem poszliśmy dalej i nie żałujemy! Piękny, cichy kompleks pełen mało ale też psów czy świń a nawet gipsowego brachiozaura.






Jak pisałem we wstępie. Kotwiczny na wyspie Kho Phangan na dwa tygodnie. Następny raport za kilka dni!
Zdrówka!