czyli Vientine, wyjazd z Laosu, Loei i Phru Kradung
Hej,
W ostatnim tygodniu wiele sie dzialo wiec powtorzymy schemat poprzedniego wpisu… Krotko i na temat a reszte omowimy po powrocie!
Vientine
Stolica Laosu zyskala przy blizszym poznaniu. Swietne i tanie kanapki na sniadanie i (w koncu) szerokie chodniki do spacerow! Czy juz wspomnielismy o spadku po Francji? Jest bardziej zielono niz w innych azjatyckich miastach (z dotychczas odwiedzonych) i mniej “smogowo” – tak ze da sie przezyc. Co nas zdziwilo to nocny targ, ktory powstal wzdluz czynnej, zakorkowanej ulicy! Tlok, brod i smog! Ulice na szczescie zamknieto po paru godzinach…
Informacje praktyczne dopiszemy po powrocie (co? gdzie? kiedy? za ile?) ale juz teraz musimy baaardzo pochwalic indyjska restauracje NAZIM! Pyszne jedzenie!
Swiatynie w Vientine
Luk triumfalny – a co!
Loei
Male, warte wspomniania miasteczko ludzi wysportowanych! Swietny park pelen od switu do zmierzchu ludzi uprawiajacych rozne sporty! Do trego ustawiona sciezka zdrowia z opisem cwiczen! Super! Pyszne jedzenie, malomiasteczkowy klimat i brak turystow! Polecamy na chwile wytchnienia!
Park Narodowy Phru Kradung
Co w parku nam sie podobalo?
– Wejscie – klasycznie (jak na nas) ponad 800m przewyzszenia z plecakami! Meczaco ale czlowiek wypocil co mial wypocic i dostal sie na szczyt plaskowyzu! Wiele osob (chyba wszyscy) zostajacy na noc na szczycie korzystali z uslug tragarzy (15 THB za kg.). Dzielni ludzie wnosza ponad 40 kg na gore! Kasia zazyczylaby sobie za to znacznie wiecej! Sprobowalem tego fachu ku uciesze lokalnej ludnosci…

– Jelenie

Co nam sie NIE podobalo?
– Wszystrko inne!
Pogoda oczywiscie nei pzowolila ogladac legendarnych wschodow i zachodow slonca (to rozumiemy)!
Slonia i innych ponoc pieknych okazow fauny i flory tez nie dane nam bylo ujrzec…
Oczywiscie nikt nas nie uprzedzil o PIJAWKACH ktore zdarzyly nie tylko wejsc na nas i do namiotu ale tez napic sie Sebowej krwi! No po prostu bomba!
Generalnie warto sie przekonac ze nie warto tam zostawac na dluzej! Tlumy Tajpow (ale brak turystow) – niebotyczna cena (40 zl za wejscie od osoby!) i slabe obrazki! No moze widok sawanny… ale to malo!
Okupione wlasna krwia nocne zdjecia!
Sawanna na plaskowyzu i my…
Walka z owadami i pijawkami przy uzyciu wapna!
Teraz
Teraz jestesmy Pimai – malej miesjcowosci slynacej z (a jakze!) ruin, bedacych przedsionkiem Angkor Wat. Dotarlismy z malymi przygodami – dzis odpoczywamy a jutro zwiedzamy. Potem to juz sennym krokiem udamy sie do Siem Reap w Kambodzy.
Pozdrawiamy,
Seba i Kasia
Tym razem autobusowa sciana i my w komplecie
Linki dla planujących podróż:
Tajlandia – informacje praktyczne
Laos – informacje praktyczne