Hej,
Wylecieliśmy na Sri Lankę 16.01 wieczorem. I tak zaczęła się nasza kolejna podróż. Ważnym jej elementem był start. Co tu dużo mówić – promocyjne bilety okupione były nocą i dniem na lotnisku w Istanbule. Różnica czasu tylko 2 godzinna ale mimo wszystko. Po wylądowaniu długo szukaliśmy przyjaznych do spania miejsc. Nie ma! Nie jest to Doha czy Dubaj… Znaleźliśmy place zabaw i tak przeczekaliśmy do wieczora.
w Warszawie -5

jakoś trzeba sobie radzić



Gdy dolecieliśmy o 6 rano (1:30 czasu polskiego) przywitało nas małe lotnisko. W powietrzu unosił się specyficzny, lepki zapach – znany dobrze wszystkim co stawiają swoje pierwsze kroki na południowoazjatyckim lotnisku, czy to w Bangkoku, Kuala Lumpur, Mumbaju czy Delhi … 🙂 Temperatura w dzień – 30 stopni. Czyli ok! Aczkolwiek 35 stopni różnicy w stosunku do tego co zostawiliśmy za sobą.
Pierwsze dni to oswajanie lankijskiej rzeczywistości. Na pierwszy rzut oka, pierwsze wrażenia – Sri Lanka przypomina nam Indie z podróży, którą odbyliśmy 9 lat temu… Może trochę czyściej, mniej tłoczno na ulicach… Ludzie jakby mniej nachalni. W miejscu gdzie spaliśmy (Mount Lavinia – 15minut koleją od centrum Colombo) niemal zero turystów. No i nie ma naganiania, dłuższych, natarczywych spojrzeń itp… Jest ok! A oto pierwszy spacer po plaży…


Pierwsze jedzenie. Poza oczywiście – obecnymi wszędzie przekąskami przypominającymi samosy, czy sajgonki.. Kurczak w sosie serowym z kawałkami roti i daal (zupa z soczewicy) Zamówiliśmy jedną porcję… (ledwo zjedliśmy pół).

Kolejnego dnia – jeszcze nieprzyzwyczajeni do nowego czasu – pojechaliśmy pociągiem do Colombo. Tanio jak w Indiach (lub taniej) i tym razem trochę mniej tłoczno. Ale to może dlatego że jechaliśmy ok 10 – co nie jest typową godziną dojazdów do pracy.
W Colombo – poszwendaliśmy się po historycznym centrum (ceny europejskie a nawet bardziej!) i przypadkiem zawędrowaliśmy do buddyjskiej świątyni. Jednej z najbardziej znanych w Sri Lance – a to głównie ze względu na liczbę darów od wiernych. Budda w każdej możliwej pozie, słoń (spreparowany z niegdyś przechadzającego się tu żywego zwierzęcia), stupy i piękne drzewo w centrum.



Ostatnio będąc w Bangkoku zauważyliśmy pewne odejście do Tuk tuków na rzecz taxi (i tak bardzo tanie) i zamówienia motocykla z kierowcą (tani i szybki przejazd w korkach dla jednej osoby). Tuk tuki jakby bardziej gromadziły się w turystycznych miejscach i tam oferowały swoje usługi. W Sri Lance tuk tuki mają się dobrze! I mamy XXI – dzięki lokalnym aplikacjom nie musimy się już martwić o cenę 🙂 Ułatwia to życie, choć musimy przyznać że wszyscy kierowcy byli bardzo mili i nie podejrzewalibyśmy ich o zbytnie naciąganie bez użycia aplikacji. Tuk tuki marki Bajaj – najbardziej niezawodne 🙂 Jak i mój nowy motocykl.

Kolejny punkt to Muzeum Narodowe i Muzeum Historii Naturalnej. Pierwsze ciekawe – drugie mniej. Muzeum Narodowe pokazywało prehistorię i historię wyspy. Zlokalizowane w pięknym, białym pałacu. Super! Polecamy!




I jak to Janek określił – czaszka Polski:

W Muzeum Historii Naturalnej było dużo spreparowanych zwierząt jak i opisy przyrody ze Sri Lanki. Największe wrażenie robił szkielet Płetwala Błękitnego. To jest ogromne zwierzę!!

Potem spotkaliśmy się z Panią Sitarzystką i jej tatą (mam nadzieję na nagranie wywiadu pod koniec podróży :))
Teraz jesteśmy w Hikkaduwie. Dojechaliśmy tu pociągiem ekspresowym, który stopniem zatłoczenia przebił te indyjskie (no może Mumbai w godzinach szczytu wziąłby udział w zawodach).
Poczekalnia nie dawała znaków o tym, co może nastąpić za chwilę…

Miała być mała miejscowość – a jest turystkowo… Piękna plaża, szkoły surferów i liczne knajpki.Na szczęście mieszkamy w wiosce obok, wśród lokalnych domków i mniejszych hosteli. Mamy piękny apartament a wokół ciszę i spokój. Z tego się cieszymy 🙂 Wczoraj na plaży chłopaki szaleli wśród początkujących surferów.



Przypomina to trochę Goa ale mamy nadzieję zadomowić się tu na 5 nocy. Odpoczynek, ocean i zwiedzanie okolicy to nasz cel na najbliższe dni 🙂 Teraz odpoczynek … A potem znów miejscowość nadmorska (jeszcze mniejsza) i… odpoczynek … 🙂 A potem zobaczymy… Być może pojedziemy w góry.
Trzymajcie się ciepło!