Hej,

Powoli zbliżamy się do końca naszej wyprawy. Gdy to piszę (10.02) zostało nam już tylko 12 dni. Z czego 3 ostatnie mamy zabukowane pod Colombo i najbliższe kilka dni spędzimy na wschodnim wybrzeżu… Zanosi się na długi skok za parę dni na południe by raz jeszcze zobaczyć rafę, żółwie i tym razem może pozwiedzać więcej na skuterze. Ale przede wszystkim znów – ODPOCZĄĆ! Przez ostatnie kilka dni – mimo, że znów nieśpiesznych – działo się wiele.

Po pierwsze ruszyliśmy z Kandy na północ.

Tutaj po dotarciu do naszego hosteliku (piękny, spokojny z super właścicielem) ruszyliśmy po jedzenie – chyba tak zawsze zaczynamy 😉

.

Zostając w temacie kulinarnym. U naszych gospodarzy zamówiliśmy lokalne śniadanie. Pyszne naleśniki z nadzieniem (a jakże) kokosowym (z miodem). Ale też placuszkami (znów kokosowymi) i dżemem. Mniam!

Tego dnia zwiedzaliśmy słynne buddyjskie świątynie w jaskiniach w mieście Dumballi. Było magicznie. 🙂 Tak wygląda wejście do 7 takich grot/jaskiń

A poniżej kilka zdjęć ze zwiedzania. Nie zanudzamy! Jedziemy dalej!

.

.

.

Oczywiście zawsze w takich miejscach towarzyszą nam małpy – tym razem na szczęście zajmowały się głównie sobą.

Obok był bodaj najwyższy pomnik Buddy na świecie w tej pozie. Niestety nie pamiętam w jakiej 🙂

Tego dnia między innymi wybraliśmy się na amatorskie safari. Co chcemy zobaczyć na Sri Landzkim safari? – zapytał nas nasz gospodarz. Słonie! No to możecie wjechać jeepem do parku za (i tu pada dość spora kwota) lub zawiozę Was tam gdzie dzikie słonie po prostu lubią wychodzić (co dziwniejsze za darmo). I wybraliśmy podglądanie słoni z tuk-tuka zamiast z jeepa. 🙂

.

Fakt, w tuk-tuku, człowiek może czuje się trochę mniej bezpiecznie przy tych stworzeniach…

Kolejne atrakcje to już miejsca archeologiczne. Na Sri Lance jest ich wiele ale my braliśmy pod uwagę 3. Sigiriya – czyli lwia skała – była na naszej short liście. Chcieliśmy wybrać tylko jedno miejsce, które zwiedzimy dokładniej. Zastanowiliśmy się co w Sigiryi nas urzeka. Oczywiście wygląd samotnej, wulkanicznej, ogromnej skały wynurzającej się z otaczającej ją dżungli. Żeby to podziwiać chyba lepiej wspiąć się na skałę obok? Ma to chyba sens (jak to ujął nasz sąsiad z hostelu :)).

Tak też zrobiliśmy – wspięliśmy się na skałę obok! A droga początkowo przypominała nasze “skalne miasto”

Przy najmniej do (domyślamy się) – pomnika Buddy schowanego w załomie skalnym.

Potem już bez ścieżek i schodków kilka ciasnych przejść i… wchodzimy na piękny, skalisty szczyt bliźniaczej skały z pięknym widokiem na Sigariyę i okolicę!

.

.

Bardzo udany dzień!

Kolejny punkt programu to Pollanaruwa – archeologiczna perełka, którą tym razem zwiedzialiśmy z bliska 😉 Piękny, kilkukilometrowy spacer pośród ruin. Nie jest to może Angkor Wat – ale jednak ma swój nieodparty urok.

.

Nasz młody Indiana Jones badający kamień księżycowy.

.

.

Miasto, świątynie i stupy (ta poniżej ogromna!)

Troszkę dalej też pozostałości Świątyń.

… które podziwiali najwytrwalsi podróżnicy

Chyba znów (mimo streszczeń) wpis rozrasta się bardzo szybko. Wspominamy krótko o wizycie w muzeum (świetnym muzeum!) w Pollanaruwie (w New City) w założeniu o starożytnej inżynierii a w praktyce o historii i technice tych terenów. Od paleolitu po sposoby nawadniania pół ryżowych 🙂 Od wpływów hinduskich po rodzaje łodzi do połowów. Wszystko to było!

Jak i oczywiście obowiązkowe malunki!

Na oddzielny wpis zasługuje nasz Gospodarz z okolic Pollanaruwy. Byliśmy jego pierwszymi gośćmi. Mieszkaliśmy w jego domu (a dokładnie mieliśmy swoje piętro nad jego mieszkaniem). Poznaliśmy jego i jego wspaniałą rodzinę. Okazało się, że też jest muzykiem. Zatem chłopcy dorwali się do instrumentów:

.

A po namowach naszego Dobrego Ducha zostaliśy tu jeden dzień dłużej już nie jako “wynajmujący” ale jego goście. Wieczorem poproszono mnie o mały sitarowy koncert (na dachu – jak The Beatles :)) przed całą licznie zgromadzoną rodziną 🙂

a potem to już wspólna biesiada przy plackach (kokosowych) ze świetnym dodatkiem (kokoswym ale przepysznym!) oraz… Karaoke, muzykowanie i zabawa dzieci 🙂

.

.

Było najlepiej jak tylko mogło być 🙂 Opowiemy jak wrócimy bo już ciemna noc za oknem i spać się chce!

Dziś dojechaliśmy do Trinco… A dokładnie do wioski pod Trinco. A mieszkamy na obrzeżach tej wioski… Łatwo sobie wyobrazić jak jest 🙂 Jutro wypożyczamy skuter i zobaczymy co z tego miejsca da się wycisnąć 🙂

Pozdrawiamy serdecznie!