Hej,
Dlugo nas tu nie bylo! A podziewalismy sie w gorach, na dachu swiata – czyli po prostu w Himalajach! Jak pisalismy ostatnio tak tez zrobilismy! Wybralismy sie na trekking wokol Annapurny.
I jak tu opisac we wpisie to co sie dzialo przez 2 tygodnie? Dla niegorolazow bylo to po prostu chodzenie po gorach… Zatem moze na szersza relacje przyjdzie nam troche poczekac a tak po prostu na paru zdjeciach i w kilku zdaniach pokazemy jak bylo.
Od poczatku: zanim bylo wysoko bylo nisko. Dojechalismy na poczatek drogi i … widoki jak w polskich gorcach. Tylko gdzies w oddali majaczyly wyzsze szczyty.
Po 2 dniach zaczynalo byc coraz wyzej. Poijawil sie fekt skali gdy przechodzilismy obok gor o wysokosci przekraczajacej 7 000 m. npm a my znajdowalismy sie na wtedy ledwie 2-3 000.
Przechodzilismy przez liczne wioski, ktore zaczynaly i konczyly sie bramami.
Jedzenie na szalu bylo dosc proste. Na obiadokolacje Dal Bhat, czyli ryz z curry i zupa (zawsze inaczej zrobiony i zawsze z dokladkami bez limitu). Za to sniadania jedlismy rozne. Tutaj np. jajka na twardo z ryzem. Uwierzcie – starczylo na kilkla godzin! 🙂
Im wyzej tym zimniej… Temperatura spadalo w nocy grubo ponizej zera ale o dziwo tamtejsze kamienne domki dosc dobrze trzymaly temperature i poza zimnymi nosami bylo nam calkiem cieplo…
Bylo po prostu zimno ale slonecznie CUDOWNIE!
Nie wiedziec czemu czesc Himalajow przypominala nam Gory Skaliste mimo ze tam nie bylismy…
Chodzilismy najszybciej z obecnych na szlaku. Taki fakt 🙂 mimo braku przewodnika czy tragarzy… I przyszedl czas na forsowanie przeleczy – najwyzszego punktu. No i przyszlo tez lekkie zalamanie pogody. Czesc osob z Base Campu wychodzila nawet o 4:30. My wyszlismy ok 7:15. Na gorze jest na prawde mrozno wietrznie i bialo… Wolelismy nie ryzykować zgubienia drogi w ciemnosci czy odmrozen 🙂 I tak na dole bylismy pierwsi. A! I wodoatku mielismy duze szzcescie – wchodzac na przelecz nie widzielismy nikogo! Tylko my i gory. A tak wygladalo przejscie:
A oto historyczne zdjecie z przeleczy Thorong La (5400 m npm)
I mniej historycznie ale tez zdjecie ze wspolnego pokonywania przeleczy – moze wyrazniejsze 🙂
No ale – streszczajmy sie. Gdy zeszlismy pogoda sie zalamala. Troche posniezylo i bylo bardzo wietrznie. Przeslismy spory kawal kamienistej doliny. Wietrznej doliny. Najwietrzniejszej doliny jaka kiedykolwiek spotkalismy!!
Potem chcielismy juz zmierzac ku Pokharze i oto dzieki temu Panu…
… i jego autu:
… dojechalismy bardzo szybko. Po prostu zlapalismy stopa. I to nie byle jakiego bo terenowego! Nasz zbazwca wracal wlasnie terenowa Tata do Pokhary. Super!!! Udalo nam sie pokonac ok 100 km w 8 godz! (bez zartow – bardzo ciezka droga)
Teraz jestesmy w Pokharze i zasluzenie wypoczywamy. Za oknem deszcz ale na szczescie nie zlapal nas w gorach! Tyle z naszej krotkiej opowiastki o tym jak bylo w Himalajach. Oczywiscie dzialo sie wiecej niz tu napsialismy 🙂 Chocby wspinaczka pod gniazda orlow i obserwacja ich przez lornetke – a podlatywaly na prawde bliskoooo! Nastepnym razem napiszemy wiecej!
Pozdrawiamy.
Sebastian i Kasia
Zazdroszczę i pozdrawiam.