Witajcie!
Przyśpieszamy z pisaniem. Chcemy żeby blog przyśpieszył i zbliżył się do “teraz”. Zatem o Bangkoku tylko wspominamy – spędziliśmy w nim 3 dni przed wylotem do Ho Chi Minh City (czyli Sajgonu).

Sajgon przywitał nas deszczem i wszechobecnymi skuterami w ilości “miliony”! Przypominał nam skrzyżowanie Bangkoku (ale sprzed 12 lat) z Laosem i Kambodżą 🙂

Po miesiącu w Tajlandii miło też było poznać jedna z lokalnych form ulicznego jedzenia: BUŁKĘ z czymś. Nie ryż! BUŁKĘ! Dobra bułka. Taka francuska :⁠-⁠) dla niektórych długo wyczekiwany odpoczynek od ryżu. Ryżu, który o dziwo, jest tu mniej powszechny. Jest dużo makarony ryżowego, placków z mąką ryżowa itp ale ryżu jako ryżu jest tu mniej.

Mieliśmy szczęście spać u kolegi z CS-a. Zamieszkaliśmy zatem w domku ok. 20 minut od centrum. Plusy? Poznaliśmy (albo przy najmniej podejrzeliśmy) jak żyją Wietnamczycy w Sajgonie. Poza milionem skuterów są setki ulic, uliczek, przejść – istny labirynt zakamarków. Tu gdzie wg googla powinna być ulica jest ścieżka (max na motor) lub w ogóle powstała brama zagradzając przejście. W każdym budynku przy drodze coś się dzieje: a to sklepik, pranie, kanapki, kawka. Wszystko!

A propos kawki. Krótko i na temat – najlepsza jaką piłem! Parzona przeważnie po wietnamsku jest mocna, wyrazista ale nie wykrzywia i ma idealny balans kwasowości i intensywności. Poranna kawa podana z lodem starcza na cały dzień intensywnych wrażeń.

Przechodząc płynnie do “wrażeń”: włóczyliśmy się z dziećmi po uliczkach i zakamarkach miasta. Nie omieszkaliśmy zobaczyć perły Ho Chi Minh City czyli Pałacu Niepodległości.

Pałac powstał w połowie XIX – został wybudowany przez Francuzów, po podbicu południowego Wietnamu. Został całkowicie zniszczony podczas licznych walk: o odzyskanie niepodległości, czy w wojnie domowej – odbudowany (w nowym, socjalistycznym stylu) w 1962. Historia tu została przeze mnie przedstawiona w WIELKIM SKRÓCIE. Dociekliwych odsyłamy do wikipedii – https://en.wikipedia.org/wiki/Independence_Palace . (Postaramy się prawić ten opis w przyszłości :⁠-⁠))

Teraz jesteśmy w Hue. Mieście oddalonym o 1000km od Sajgonu. Dotarliśmy tu wietnamską kolejką – jadąc bite 22 godziny 🙂 Doświadczenie kolei z Wietnamu odkładamy na półkę “kolej na świecie”. Z wrażeń:
kuszetki są nieskładalne – zatem podróż w dzień w 6-cio osobowym przedziale bywa trudna. 

Ale daliśmy radę! Jesteśmy dumni z chłopaków, że wytrzymali!! Widoki po drodze też należą do całkiem malowniczych…

Trzymajcie się ciepło!! A na koniec kilka zdjęć z Ho Chi Minh!