Hej, na początek krótka informacja – wszyscy znów zdrowi. A teraz do meritum…

Co to hill station? Stara idea kolonialna obecna w wielu krajach “południa”. Jest to często miasto oddalone o ok. dzień podróży od dużego, centralnego ośrodka miejskiego. Założone czy rozbudowane przez kolonistów jako “miejsce wytchnienia” od upalnych i gwarnych miast – zeby było chłodno i miło lokowano je na wzgórzach w pobliżu gór. Słynnym hill station, które widzieliśmy wcześniej jest choćby Darjeeling w Indiach . W Wietnamie jest to Dalat – miasto położone na wyżynach między Ho Chi Minh City a Nha Trang.

W Dalat spędziliśmy niemal tydzień. Na pożyczonym skuterze przemierzaliśmy miasto i jego okolice. Perełki architektoniczne jak rezydencja Króla (ostatniego Cesarza) , stare wille francuskie, szalony dom, dolinę miłości czy wodospadu, doliny i góry. Spróbujcie dopasować zdjęcia do atrakcji :⁠-⁠). Na szczęście pogoda też się polepszyła. Wyszło słońce!!!

Potem pojechaliśmy do Ho Chi Minh City. Specjalnie wybraliśmy autobus nocny o 22 by dojechać na ok. 6-7. Wyspać się i ruszyć na ostatnie 2 dni w Wietnamie! To był plan !

Niestety szybki kierowca, brak korków i pech sprawiły że w HCMC wylądowaliśmy o 4. Przewieziono nas na inny dworzec busem i tam czekaliśmy w stanie “zombie” na start autobusów miejskich. O 5 ruszyliśmy do hostelu by chociaż zrzucić bagaże. Potem pojechaliśmy do centrum na ostatnie militarne zwiedzanie.

Ostatnia kolacyjny zupa…

Poranne kanapki…

I kawka ( dla niektórych kakao)…

A potem lot i znów : Welcome to Bangkok! Trzymajcie się zdrowo!